Jak według was pachnie lato? Dla mnie jego kwintesencją są świeże owoce - truskawki, maliny, borówki, arbuz. W podróż do świata truskawek tej jesieni zabrało mnie Le Petit Marseillais. Mam ogromną przyjemność być ambasadorką w kolejnej kampanii marki.
W paczce ambasadorskiej otrzymałam:
1. Pełnowymiarowy żel pod prysznic o zapachu truskawki
2. Zaparzacz do herbaty w kształcie truskawki
3. Zestaw próbek do podzielenia się z rodziną i przyjaciółmi
4. Przewodnik po słonecznych zapachach LPM
5. List dla ambasadorki <3
Całość jak zwykle wyglądała przepięknie - uwielbiam te brązowe kartony z logo marki w kolorze, który jest kolorem przewodnim danej kampanii - tym razem jest to oczywiście kolor czerwony.
Pierwszy przetestowany przeze mnie został żel pod prysznic.
Ma konsystencję typowego żelu - nie jest ona kremowa. Zapach zwala z nóg. To prawdziwie świeże truskawki, których smakiem upajamy się każdego lata. Nie jest ani trochę sztuczny, za co ogromny plus! Żel świetnie się pieni i otula zapachem lata całą łazienkę. Jedyne co mnie boli to fakt, że zapach nie utrzymuje się na ciele zbyt długo :( A chciałabym go zatrzymać "na sobie" przez wiele godzin.
Zaraz po żelu do testów pomknęła silikonowa truskaweczka, będąca zaparzaczem do herbaty <3 Herbatę uwielbiam, również tę liściastą, więc to idealny gadżet dla mnie. Zazwyczaj używam kubków z zaparzaczem (z metalowym sitkiem wkładanym do kubka) - taka wersja zaparzacza to dla mnie nowość. Truskaweczka świetnie poradziła sobie z zieloną herbatą i z melisą. Przez dziurki wydostały się jedynie te najmniejsze cząstki herbaty, które zostają na dnie również w przypadku kubków z zaparzaczem i jest to normalne - nie piszę o tym w kategorii minusów :) Do tego truskawka wygląda naprawdę uroczo - czego chcieć więcej? :)
Próbki już rozdałam koleżankom, mamie i zachęciłam do testów jeszcze kilka osób. Informacje zwrotne są przeważnie pozytywne, więc ten zapach naprawdę udał się marce Le Petit Marseillais.
A tak a propos truskawek... Używacie tych świeżych do swojej codziennej pielęgnacji ciała i twarzy? Jeśli nie, to przygotowałam dla was kilka ciekawostek z ich zastosowania i właściwości!
Truskawki są nie tylko pyszne, słodkie, czasem kwaśne, a więc idealne do deserów, ciast czy koktajli. Warto pamiętać, że truskawki są bogate w witaminę C, która z kolei pobudza naszą skórę do produkcji kolagenu i regeneracji. Po co wydawać więc miliony na kosmetyki z kolagenem i to jeszcze bardzo często zwierzęcym? Warto od czasu do czasu przygotować naturalną maseczkę!
A jaką? Te dwa przepisy poznałam dzięki książce "Sekrety urody Babuszki - słowiański elementarz pielęgnacji".
1. Minimalistyczna maska witaminowa
Składniki:
- świeże truskawki;
- sok z cytryny.
Truskawki blendujemy wraz z dodatkiem kilku kropli soku wyciśniętego z cytryny, po czym "papkę" nakładamy na twarz na około 15-20 minut. Zarówno truskawki, jak i cytryna, to kwasy, dlatego jeśli macie bardzo wrażliwą skórę, zrezygnujcie z dodatku cytryny, albo po zmyciu maski nałóżcie na twarz grubą warstwę żelu aloesowego :) Tak duża dawka witaminy C naprawdę od czasu do czasu jest potrzebna naszej skórze!
2. Rozświetlająca maseczka 2 w 1
Składniki:
- świeże truskawki;
- płatki owsiane;
- miód.
Wszystkie dodatki blendujemy. Powstałą maseczkę nakładamy na twarz na 15 minut. Płatki owsiane pozostawią grudki, dlatego podczas zmywania maseczki z twarzy, możesz delikatnie masować nią skórę. Dzięki temu nie tylko odzyska blask, ale także będzie gładka i idealnie oczyszczona. Ta maska sprawdzi się, kiedy Twoja skóra jest szara i zmęczona, np. po ciężkiej nocy :)
Koniecznie dajcie znać jak wy wykorzystujecie truskawki w swojej codziennej pielęgnacji!