Bąbelkującą maseczkę oczyszczającą pory od Tony Moly pierwszy raz zobaczyłam na Instastory u Hani ze sklepu Sklep Hania. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia! Opakowanie w kształcie czarnego duszka mnie sobą oczarowało, a opis maski, która rośnie na twarzy? Po nim wiedziałam, że będzie moja!
Zobaczyłam jednak cenę w sklepie - prawie 70 zł. Kurczę, pomyślałam sobie, że to trochę za dużo, biorąc pod uwagę fakt, że kosmetyki do twarzy bardzo często mnie uczulają i bardzo szybko z nich rezygnuję. I mimo, że uwielbiam wspierać polskie sklepy - robię to zawsze, kiedy mogę sobie na to pozwolić - postanowiłam poszukać tego produktu na eBay'u. Udało mi się zamówić maskę za około 30 zł z wysyłką. Czekałam na nią około 4 tygodnie, ale było warto!
Zacznijmy od tego, co o masce możemy przeczytać w sklepach internetowych:
Tako Pore maska oczyszczająca pory i pozbywająca się nadmiaru sebum. Skuteczne oczyszczenie twarzy dzięki masce to efekt specjalnej technologii zastosowanej do jej powstania – otóż po aplikacji błoto zamienia się w bąbelki (pęcherzyki), które najwydajniej przyczyniają się do reedukacji porów i adsorpcji sebum, pochłaniając w ten sposób wszystko to, czego chcemy pozbyć się z naszej skóry.
Składnikami aktywnymi są między innymi: błoto termalne, woda gazowana, tauryna i sól morska. Wszystkie przyczyniają się do dogłębnego oczyszczenia porów, nawilżenia ich i ukojenia skóry.
Jak widzicie, maska ma konsystencję puszystego błotka. Przy dotknięciu produktu słyszymy już delikatne "syczenie" - pęcherzyki powietrza od razu zaczynają działać. Maska pachnie jak połączenie męskiej pianki do golenia z jakimś kwiatem. Bardzo dobrze się ją nakłada - dosłownie "sunie" po twarzy, nie pozostawiając żadnych niepokrytych miejsc.
Bąbelki zaczynają łaskotać skórę już po chwili od nałożenia. Jest to bardzo przyjemne i dość zabawne uczucie. Maska nie rośnie tak mocno, jak wersje w płachcie. Jej objętość się zmienia, ale nie ma efektu "woooooow!". Produkt nakładamy na umytą twarz na około 3-5 minut, więc aplikacja jest naprawdę bardzo wygodna. Po tym czasie zmywamy maskę ciepłą wodą - tutaj pojawia się malutki problem, z którym oczywiście sobie radzę. Maska zmywa się dość ciężko - ja pomagam sobie bawełnianymi, jednorazowymi ręczniczkami Tami, które namaczam i ścieram nimi "błotko". Resztę dopiero myję bieżącą wodą.
Skóra po użyciu tej maski (przynajmniej moja) jest czysta i gładka jak po żadnym innym produkcie do mycia czy do pielęgnacji twarzy. Po pierwszym użyciu byłam totalnie zaskoczona, bo nie spodziewałam się aż takiego efektu! Choć muszę przyznać szczerze, że zaraz po użyciu maski skóra jest przesuszona - i to nie lekko, nawet bardzo. ALE. Zakładając, że maska ma służyć głównie skórze tłustej, to przy użytkowaniu wieczorem i nałożeniu na noc tłustego/dobrze nawilżającego kremu, nie zrobimy sobie krzywdy. Ja tak właśnie robię za każdym razem i budzę się rano ze skórą nawilżoną, wciąż czystą i gładką.
Jeżeli nie przeraża was chwilowe przesuszenie - polecam tę maskę bardzo mocno! To teraz jeden z moich ulubieńców :)