środa, 6 czerwca 2018

Przygotowanie skóry i włosów do lata z marką NaturalME



Lato w tym roku przyszło do nas dużo wcześniej, niż przyzwyczaiło nas do tego przez ostatnich kilka lat. Upały i ostre słońce to coś, do czego powinniśmy się odpowiednio wcześniej przygotować, żeby nie narażać się na zniszczenia skóry i włosów. Świetnie, jeżeli dbamy o siebie przez cały rok – jemy świeże owoce i warzywa, czy pijemy przygotowywane przez siebie soki i koktajle. To wpływa na kondycję całego naszego organizmu, a nie tylko organów, które mamy wewnątrz.
Nie mniej jednak działanie od zewnątrz jest równie ważne, dlatego aby mieć piękną i gładką skórę, a także zdrowe włosy, potrzebujemy złuszczania, nawilżania i wszechobecnej pielęgnacji.
Chcę wam opowiedzieć o moim przygotowaniu do lata, w którym pomogła mi marka NaturalME. Poznałam ją stosunkowo niedawno i od razu zakochałam się w tych naturalnych produktach z prostymi, kolorowymi naklejkami na opakowaniach, które uwielbiam.
Zacznijmy moją opowieść od włosów.


WŁOSY

Ich pielęgnację wzbogaciłam o dwie maski olejowe NaturalMe:
1. Maska do olejowania włosów, która jest mieszanką olejów: arganowego, kokosowego, migdałowego, lnianego, winogronowego, jojoba i z wiesiołka.

Co o masce pisze Producent?
"Unikalna mieszanka naturalnych olejów zapewnia głębokie nawilżenie i odżywienie. Nadaje im miękkość oraz gładkość. Włosy stają się rozświetlone i nabłyszczone. Starannie dobrany zestaw olejów intensywnie zregeneruje strukturę zniszczonych włosów."

Maska cudownie pachnie – wydaje mi się, że jakby malinami. Uwielbiam ją za to! Butelka wystarczyła mi na kilka tygodni aplikacji 2 razy w tygodniu. Na początku miałam wrażenie, że nie widzę żadnych efektów. Włosy niby były takie same jak bez olejowania. Wiecie co? Wydaje mi się, że przy produktach do włosów zbyt wiele od nich oczekujemy. Liczymy, że po kilku zabiegach nagle cofną się nasze zniszczenia mechaniczne, albo włosy cudownie odzyskają sprężystość i blask. A to przecież nie jest takie proste… Dowodem na działanie tego produktu była moja wizyta u fryzjera, podczas której Pani zachwycała się kondycją moich włosów i pytała, co zmieniłam w ich pielęgnacji od naszego ostatniego spotkania. Uświadomiła mi, że naprawdę widać różnicę! Kupiłam już drugą butelkę tej maski (jestem w połowie) i powiem wam, że naprawdę już teraz sama widzę i czuję różnicę. Moje włosy są gładkie i miękkie w dotyku.

Maskę kupicie TUTAJ w cenie 24,99 zł za 75 ml.

2. Maska do olejowania skóry głowy, która jest mieszanką: bursztynu, skrzypu polnego, rozmarynu, imbiru oraz olejów: chia, tamanu i arganowego.

Co o masce pisze Producent?
"Specjalnie dobrany zestaw naturalnych ekstraktów i olejków intensywnie pobudza wzrost włosów. Przeciwdziała ich wypadaniu. Kondycjonuje i regeneruje skórę głowy. Działa przeciwzapalnie i łagodzi podrażnienia. Zauważalnie zmniejsza łojotok i łupież."

Maska do olejowania skóry głowy pachnie już typowo jak olej. Bardzo dobrze się ją aplikuje – nie spływa na włosy, więc spokojnie mogę stosować obie maski na raz. I tak właśnie robię. Czy coś z moją skórą głowy się zmieniło? Na pewno tak. Zauważyłam przedłużenie świeżości włosów o pół dnia w stosunku do tego, jak było przed rozpoczęciem olejowania skóry głowy. To i tak duży sukces, więc maskę oceniam pozytywnie. Włosy są jakby mocniejsze i faktycznie mniej ich wypada podczas mycia. Moja fryzjerka chwali regularnie szybki wzrost moich włosów i być może to zasługa wlaśnie tej maski.

Maskę kupicie TUTAJ w cenie 32,99 zł za 75 ml.

Obie maski stosuję oczywiście przed myciem włosów – nakładam je na około 20-30 minut na zwilżone włosy (hydrolatem roślinnym, żelem aloesowym albo odżywką w spray’u), po czym myję głowę jak zwykle.


TWARZ I CIAŁO

O skórę mojej twarzy i całego ciała dbają cztery produkty NaturalME, które są częścią nowości marki, dlatego nie mogłam się oprzeć sięgnięciu po nie. Większość tych produktów jest z rodzaju tych, których używa się nie tylko do twarzy, ale również do ciała i włosów, dlatego opowiem o ich szerszym zastosowaniu.

PEELING DO CIAŁA

To produkt, od którego powinnyśmy rozpocząć pielęgnację skóry. Kiedy już zadbamy o pozbycie się martwego naskórka, możemy śmiało przystąpić do regeneracji, nawilżania i pełnej pielęgnacji. Co takiego ma w sobie karmelowy peeling solny z aktywnym węglem od NaturalME, że jest idealny do stosowania przed nadejściem upalnego lata? Przede wszystkim zapewnia skórze nie tylko starcie martwego naskórka, ale także detoks i dogłębne oczyszczanie. A to wszystko zasługa właśnie aktywnego węgla, który ma między innymi właściwości bakteriobójcze - wniknie w każde włókienko skóry i oczyści je ze złogów niepożądanych substancji. Olejek arganowy i masło shea łagodzą podrażnienia i natłuszczają skórę.


Peeling pachnie cudownie – od tego trzeba zacząć. Słodkim karmelem, który ma się ochotę dosłownie pożreć! Ja go uwielbiam. Jest czarny od węgla, ale nie pozostawia na skórze ciemnego osadu po dokładnym spłukaniu ciała. Świetnie się nakłada, bo dzięki zawartości olejków dosłownie sunie po skórze – pod wpływem ciepła naszego ciała naprawdę pięknie ją natłuszcza.
Pamiętajcie jednak, że jest to peeling solny, więc jest dość ostry. Nie stosujcie go od razu po opalaniu, bo możecie dodatkowo podrażnić skórę. Ja używam go wtedy, kiedy moja skóra jest w dobrej kondycji, czyli kilka dni po opalaniu lub przed tym planowanym. Po użyciu peelingu skóra jest pachnąca i gładka, a co za tym idzie, świetnie wchłania produkty pielęgnacyjne. Dla mnie to produkt na duży plus.

Peeling kupicie TUTAJ w cenie 31,99 zł za 200 ml.


OLEJE

1. Olej z pestek (nasion) malin. Producent pisze, że łagodzi podrażnienia i regeneruje naskórek. W zeszłym roku dowiedziałam się, że olej z nasion malin jest najlepszym, naturalnym filtrem przeciwsłonecznym, jaki dała nam Matka Natura. Jego ochrona sięga nawet 50 SPF, dlatego właśnie nie rozstaję się z nim w słoneczne dni. Kiedy wiem, że będę zażywać kąpieli słonecznych, albo przebywać długo w nasłonecznionym miejscu, smaruję się olejkiem od stóp do głów. Dosłownie. Jeśli nie mam na sobie makijażu, to zaczynam od twarzy. Jeśli jednak mam makijaż, zawsze stosuję krem BB z filtrem – pamiętajcie o tym! Wtedy olejek malinowy nakładam na całe ciało, a wcześniej dodaję kilka kropli do maski po myciu włosów, bo one również potrzebują ochrony przed silnym promieniowaniem słonecznym. Odkąd stosuję ten produkt w taki właśnie sposób, zauważyłam, że moja opalenizna jest zupełnie inna. Jestem mniej różowa, a bardziej śniada, a zaczerwienienia, jeśli już są, szybciej brązowieją. Jeśli nawet przesadzę z kąpielą słoneczną, objawy poparzenia, takie jak pieczenie czy swędzenie skóry, są dużo mniej odczuwalne – dlatego wiem, że moja skóra jest dużo bardziej bezpieczna. Nie wyobrażam już sobie lata bez tego produktu!

Olejek kupicie TUTAJ w cenie 26,99 zł za 50 ml.

2. Olej z pestek truskawek. Producent zaleca stosowanie jeśli potrzebujemy regeneracji, ochrony i nawilżenia - szczególnie skóry dojrzałej, zniszczonej i przesuszonej.
To świetny produkt do uzupełnienia zastosowania olejku z nasion malin, który nas chroni – ten z pestek truskawek wzmocni jego działanie po opalaniu. Ja go tak właśnie stosuję i czuję, jak moja skóra jest ukojona i nawilżona. Kiedy mam od czasu do czasu możliwość skorzystania z wanny, dolewam łyżkę tego Olejku do wody i nie mam tak podrażnionych nóg, jak to zwykle bywa u mnie właśnie po kąpieli lub tym bardziej po depilacji.

Olejek kupicie TUTAJ w cenie 26,99 zł za 50 ml.

Oba olejki pachną po prostu jak oleje. Z nasion malin jest żółty, a z pestek truskawek zielonkawy. Znajdują się w szklanych butelkach z pipetą i są bardzo wygodne w użytkowaniu. Świetnie się je aplikuje na skórę i wchłaniają się raczej dobrze, choć będąc na plaży, nakładam grubą warstwę, żeby zapewnić sobie ochronę, więc pozwalam sobie wtedy na tę tłustą warstwę :)


HYDROLAT ALOESOWY

Wow! Tak – od tego słowa musiałam zacząć. Kiedy zobaczyłam, że w sklepie NaturalME pojawiły się hydrolaty, to zwariowałam. Ja je dosłownie uwielbiam. Zawsze mam w łazience kilka rodzajów. Aloesowego nie miałam nigdy, a teraz już wiem, że jest to produkt, którego potrzebowałam od zawsze!

"Naturalne woda aloesowa otrzymywana jest w procesie destylacji wysokiej jakości liści aloesu. Jest bogata w witaminy i mikroelementy. Wykazuje skuteczne działanie nawilżające i kojące. Chroni i regeneruje naskórek. Pobudza produkcję kolagenu. Dzięki wysokiej zawartości antyoksydantów chroni skórę przed wolnymi rodnikami i zapobiega wczesnemu jej starzeniu."

Hydrolat zamknięty jest w plastikowej butelce z atomizerem, który wytwarza przyjemną mgiełkę. A wiecie jak cudownie pachnie? Kocham go! Na co dzień trzymam go w lodówce i odświeżam (i przy okazji schładzam) nim ciało, twarz i włosy w ciągu dnia. Pamiętacie, jak napisałam, że maskę olejową nakładam na włosy zwilżone hydrolatem? Ten nadaje się do tego idealnie!
Hydrolat aloesowy zabieram ze sobą również na plażę – chłodzę nim ciało, twarz i odświeżam włosy, a przed ubraniem się dokładnie spryskuje całe ciało, które otrzymuje ogromną dawkę ZŁAGODZENIA objawów długiego przebywania na słońcu. Hydrolat świetnie nadaje się również do stosowania po prysznicu, który bierzemy zaraz po powrocie np. z plaży – spryskane nim ciało nie tylko odetchnie, ale także będzie lepiej wchłaniało balsam, czy olejek.

Hydrolat kupicie TUTAJ w cenie 21,99 zł za 125 ml.

W sierpniu planuję urlop i wiele wskazuje na to, że uda mi się wybrać na zagraniczne wakacje. Nie wyobrażam sobie wyjazdu bez olejków i hydrolatu NaturalME. Na pewno wylądują w mojej walizce, a w łazience zagoszczą na długi czas!

Poza oficjalnym sklepem marki, te oraz inne produkty (glinki, olej kokosowy, masło shea) kupicie w moim ukochanym sklepie Krem de la Krem, a stacjonarnie w sieci Super-Pharm.

18 komentarzy:

  1. Peeling brzmi kusząco. W ogóle bardzo podobają mi się zdjęcia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana :) Peeling jest zupełnie inny od tych, których używam na co dzień i bardzo mi się to podoba :)

      Usuń
  2. Mam olej z pestek malin, ale jeszcze nie użyłam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. peeling wyglada mega ciekawie! :d na olejk z pestek malin sie czaje :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jeszcze nic nie miałam z tych rzeczy :o ale już sobie zapisałam stronkę i na pewno cos wypróbuję :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo ciekawa marka, przyznam się szczerze, że pierwszy raz o niej słyszę ale chętnie przetestowałabym ją na własnej skórze :)
    Pozdrawiam cieplutko myszko :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Ogólnie bardzo interesuje mnie ta marka, na pewno w końcu kupię ich produkty, bo asortyment mają świetny. Pamiętaj tylko o tym, że oleje nie mają filtrów stabilnych, więc nie są bezpieczne do stosowania solo. Tak naprawdę mogą trochę wspomóc inne produkty, ale solo nie dają praktycznie żadnej ochrony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem o czym piszesz, bo te wyrażenia są mi obce :) W każdym razie olej z nasion malin funduje mi milion razy lepszą ochronę, widoczną gołym okiem, niż każdy inny balsam czy krem z filtrem, więc stosuję go już drugi rok i w końcu jestem zadowolona :)

      Usuń
  7. Mam tę markę zapisaną na liście tych, które w najbliższym czasie chcę przetestować, a po tej recenzji moje "chciejstwo" jest jeszcze większe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też na pewno nie pozostanę tylko przy tych produktach :D

      Usuń
  8. Korzystałam już wcześniej z produktów te firmy. Zdecydowanie polecam bo nigdy się na nich nie zawiodłam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czy ja wiem, czy wcześniej? O ile mnie pamięć nie myli, czerwiec już od dwóch lat jest abaurdalnie gorący. A co do produktów, nie miałam styczności z marką, ale hydrolat mnie zaciekawił :) pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 eddieegger , Blogger