wtorek, 12 września 2017

Maseczkomania, czyli dlaczego stawiam na opakowania


Nie od dziś wiadomo, że większość kobiet bardzo długo ukrywa w sobie coś z dziecka. Ja daję temu upust podczas kosmetycznych zakupów, kiedy to zawsze kuszą mnie produkty w kolorowych, często bajkowych i właśnie dziecinnych opakowaniach.
Jakiś czas temu skusiłam się na całą serię masek do twarzy It's Skin z limitowanej, urodzinowej linii "Sesame Street". Wszystkie maski zostały przeze mnie przetestowane. Jakie mam o nich zdanie? Zapraszam na krótkie recenzje i podsumowanie :)


Maseczka z wizerunkiem OSCARA to maska nasączona żelem zawierającym camellia sinesis i olea Europea, które mają za zadanie łagodzić i nawilżyć skórę. Moja w momencie aplikacji była przesuszona od kilkudniowego przebywania na słońcu, więc uznałam, że będzie idealna. Płat materiału jest cienki, ale dobrze nasączony, więc idealnie dopasowuje się do twarzy i trzyma na niej w bezruchu. Maska pachnie połączeniem zielonej herbaty z męskim kosmetykiem. Zapach jest przyjemny. Na twarzy trzymałam ją 20 minut, tak jak zalecił producent.
Po zdjęciu maski na twarzy pozostało mnóstwo esencji. Bardzo ciężko się ją wklepuje - jest klejąca i lekko tłusta. Po wielu minutach w większości się wchłonęła, ale skóra nadal była pokryta lekką warstwą. Ponadto zauważyłam, że była też trochę zaczerwieniona.
Nie zachwyciła mnie ta maska. Bardzo szybko po aplikacji pobiegłam dokładnie umyć twarz, bo nie czułam się komfortowo. Na pewno nie kupię jej ponownie.


Po całonocnych szaleństwach w klubie moja skóra była niegdyś bardzo zmęczona i odwodniona. Postanowiłam ją nakarmić.
Maska z CIASTECZKOWYM POTWOREM to maseczka nawilżająca. Maseczka w składzie zawiera wodę z lodowca i kwas hialuronowy, które wykazują właściwości witalizujące i wygładzające.
Maska pachnie z kolei jakby aloesowo. W każdym razie bardzo przyjemnie. Płachta jest bardzo cienka, ale bogato nasączona serum, w związku z czym rewelacyjnie przylega do skóry. Nałożyłam ją zgodnie z zaleceniami producenta na 20 minut.
Po tym czasie zdjęłam maskę i wklepałam pozostałości serum w skórę. Trwało to dość długo, bo serum jest lekko klejące i oleiste. Nie mniej jednak udało się mojej skórze wchłonąć całość Skóra dłuższy czas była pokryta lekko tłustym filmem, ale nie przeszkadzało mi to, bo nie był on "ciężki", jeśli wiecie co mam na myśli.
Po użyciu maski moja skóra była cudownie nawilżona, gładka, a zmarszczki na czole zniknęły. Zdecydowanie jestem nią zachwycona! Jak zielona wersja mnie rozczarowała, tak ta sprawiła, że chciałam przetestować kolejne 2 warianty!


Trzecia maska z czterech z limitowanej edycji Sesame Street od It's Skin, którą wykonałam, to maska z WIELKIM PTAKIEM. Jest to maska rozjaśniająca skórę, dzięki zawartości niacyny i ekstraktu z cytryny. Producent obiecuje rozświetlenie i dodanie witalności skórze.
Maskę nałożyłam zgodnie z instrukcją na 20 minut. Płachta była cienka i bardzo mocno nasączona. Esencja pachniała nieco chemicznie, ale było czuć cytrynę. Po ściągnięciu maski próbowałam wklepać pozostałości esencji, ale w ogóle się nie wchłaniała. Ostatecznie nadmiar zebrałam bawełnianą chusteczką Tami. Jak mam być szczera nie zauważyłam żadnego działania maski, tak więc w ogóle jej nie polecam.

Ostatnią maską z serii jest maseczka z wizerunkiem ELMO, która jest maską wygładzającą. Ma za zadanie spłycić zmarszczki i sprawić, że skóra będzie delikatna i gładka jak jedwab.
Maska bardzo dobrze przylega do twarzy, jak wszystkie pozostałe warianty. Ma na płachcie wizerunki Elmo, co jest urocze. Pachnie bardzo delikatnie, jakby zieloną herbatą. Całkiem przyjemnie. Płachta jest mocno nasączona esencją, której sporo pozostaje również w opakowaniu.
Maskę trzymałam na twarzy 20 minut.
Po tym czasie wklepałam resztki serum i byłam zaskoczona, że tak ładnie się wchłonęło. Moja skóra była faktycznie gładka i miękka - nie było efektu klejącej się skóry, za co duży plus. Byłam z niej jak najbardziej zadowolona!




*** Podsumowując, w całej serii mamy 2 do 2 - z dwóch masek byłam zadowolona (Ciasteczkowy Potwór i Elmo), a dwie mnie totalnie rozczarowały (Oscar i Wielki Ptak). Całej serii na pewno nie polecam i nie kupiłabym jej ponownie, ale wersję nawilżającą i wygładzającą jak najbardziej rekomenduję :)

22 komentarze:

  1. Chciałabym też przetestować te maski :D
    MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są coraz częściej spotykane stacjonarnie (Drogeria, z którą współpracuje, też może je zamawiać). Jeśli chcesz, mogę podać Ci linka do dystrybutora polskiego, który je sprzedaje w swoim sklepie internetowym :)

      Usuń
  2. Te maseczki wyglądają cudnie! Szkoda tylko, że jest wynik 2:2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też żałuję. Ale niebieska i czerwona naprawdę mnie zachwyciły, więc tym bardziej dziwi mnie taka rozbieżność. Choć wiadomo - każda skóra jest inna! :)

      Usuń
  3. Genialnie wyglądają te maseczki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt :D Wczoraj kupiłam maskę ze świetnym nadrukiem, już się nie mogę doczekać kiedy ją tutaj pokażę! :D

      Usuń
  4. Opakowania mają przepiękne :D Gdybym gdzieś je znalazła to i ja bym się skusiła :D No jak można by było przejść obojętnie obok takiej bomby kolorystycznej :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja je kupiłam stacjonarnie w Drogerii Jasmin :)
      Są dostępne u dystrybutora: www.sklep.larose.net.pl
      Także nic tylko zamawiać! :D

      Usuń
  5. opakowania mają cudowne! <3 szkoda, że czasem to nie współgra z działaniem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety :( Sparzyłam się wiele razy, a wciąż kupuję ze względu na opakowania :D

      Usuń
  6. Odpowiedzi
    1. To prawda. Ja jestem sroką i uwielbiam wszystkie maski z nadrukami :D

      Usuń
  7. Wygląd opakowania zdecydowanie przyciąga wzrok, chociaż w sumie liczyłam, że i płachta będzie wyglądać podobnie :D Sama nie jestem jakoś przekonana do takiej formy maseczek wolę te w klasycznych 'kremowych' formach :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. A masz swoje ulubione kremowe maski? Ja całkowicie przerzuciłam się na te w płachcie, ale coraz częściej wracam do kremowych i na nowo szukam swoich ulubieńców :)

      Usuń
  8. Twoi faworyci u mnie również spisali się świetnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam Twoją chmurkę z Ciasteczkowym Potworem - to ona w zasadzie (zaraz po opakowaniach oczywiście :D) zachęciła mnie do zakupu tej serii :)

      Usuń
  9. Kocham maseczki i codziennie jakaś ląduje na mojej twarzy. Te wyglądają uroczo.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 eddieegger , Blogger